Black Hawk Down
Witam was moi kochani :D
Kurcze, dawno mnie tu nie było i nie robiłem wpisu.... W sumie to już ponad 2 tygodnie.
Na taki wynik złożyło się dużo spraw. Nie wszystkie były miłe.
W skrócie się wytłumaczę.....
Najpierw, to padało, padało, padało i jeszcze raz padało.... Ponad tydzień tak łało, że nawet nasza sunia nie chciała wychodzić z domu.
Potem pasożyt się oznajmił, że przyjeżdża do swojego gniazda. Więc trzeba było zwieźć resztę naszych rzeczy, żeby szanowna „mamusia”, (cholera, żmija jedna), nam tych rzeczy nie poroznosiła i nie rozpierdzieliła, bo to do wszystkiego jest zdolne.
Trzy dni zwoziliśmy te wszystkie nasze graty. Włącznie z całym moim sprzętem rehabilitacyjnym.
Znów pogoda się popsuła.... Jak na złość... Lało, burze, a jak świeciło słońce, to Paula miała drugą zmianę i na dodatek strasznie wiało.
Gdy już było fajnie, to dostałem jakiejś grypy żołądkowej i kulka dni „kupowałem” ;]
Na koniec nasiliły mi się bóle głowy, do tego stopnia, że kilka razy prawie omdlałem i wymiotowałem. Nie powiem, gdyż trochę mnie to zmartwiło.
Nie jest to ból zatokowy, a raczej pulsujący i związany z moim ciśnieniem, które to lubi mi skakać dosyć wysoko. Kilka dni przeleżałem.
Poszedłem do lekarza, ale jak na razie to muszę porobić konsultacje neurologiczne, okulistyczne i ortopedyczne.... Wiadomo jak to na NFZ’ecie jest, trzeba czekać do 3-4 miesięcy na wizytę.
Sporo spacerowaliśmy, ale niestety na rower jakoś nie miałem siły.
W sobotę było piękna pogoda.... Mieliśmy już iść na rowerki jak zadzwonił Artur, czy jedziemy z nim autem nad wodę do Otałęży. Wybraliśmy wodę :)
Niedziela znowu wyglądała tak :( :
********************************************************
Dzisiaj korzystając z tego, że dobrze się czułem, a pogoda dopisała postanowiliśmy skoczyć na rowerki :D
Już pod blokiem się wkurzyłem.... Rozpierdzieliła się pompka, ale dobrze, że udało się podpompować :).
Miała 11 lat, więc miała już prawo odejść na emeryturę :) Ale co mogę przyznać, że świetnie się sprawowała... Przejeździła tysiące kilometrów.... Do samego końca chodziła na cacy :)
Jak że nie wiadomo było gdzie jechać ..... Jak zwykle ...... To pojechaliśmy przed siebie... Na początek do lasu.
Jedziemy przez las© DaDasik
Pojechaliśmy poniemiecką drogą Lager Mielec – Lager Dęba, do Marakanów. Jest to taka polana leśna, są na niej zadaszenia, ławki, paleniska itp.... Można tam palić grille, ogniska i robić imprezy, ale wcześniej trzeba to uzgodnić z nadleśnictwem.
Tu nie robiłem zdjęć, gdyż komary tu cięły jak po.... głupie ;]
Pojechaliśmy na mostek na Zarówieńskim Kanałem.
Mostek nad Zarówieńskim Kanałem© DaDasik
Paula na mostku i jej odwrócone pupciowe serduszko ;]© DaDasik
Wróciliśmy na ścieżkę rowerową wzdłuż Partyzantów i następnie znów jak na Stawy Cyranowskie.
Zbiornik rybny.... Osuszany© DaDasik
Między czasie latał sobie nad nami Black Hawk, które u nas w Mielcu produkują. Robią je w wersji S-70i.
Black Hawk© DaDasik
S-70i w locie© DaDasik
Pojechaliśmy na inną, leśną polanę. Bardzo podobną jak Marakany, ta natomiast jest Na Szydłowcu.
W miejscu tym, o ile dobrze się orientuje, była bocznica niemieckiej kolejki wąskotorowej.
Teraz są wiaty, paleniska, ławki itp.... Fajne miejsce.
Polana Na Szydłowcu© DaDasik
My byliśmy już tak uwaleni błotem... Ale to nic.... Lubimy to...
Paula złapała bakcyla jeżdżenia po błocie z dużą prędkością.... Sama wpierniczała się w kałuże :D .... Radocha konkretna :)
trochę błotka :)© DaDasik
Jak pisałem w miejscu tym przechodziła kolejka wąskotorowa.... Kierowała się tędy na Torfowiska w Woli Chorzelowskiej.
Tędy przechodziła kolejka wąskotorowa© DaDasik
My pojechaliśmy w kierunku Mielca, ale Paula stwierdziła że ma niedosyt i żebyśmy wykręcili kółko przez Ławnicę i Chorzelów.
Więc jedziemy :)
Zboża w Ławnicy© DaDasik
Kaplica cmentarna w Chorzelowie© DaDasik
Gdy wracaliśmy przez Chorzelów, to na wysokości lotniska w pięknym zawisie, tuz nad ziemią, wspaniale prezentował się Black Hawk :).
Black Hawk na EPML© DaDasik
Zrobiłem zdjęcie, I rura!!
Jedziemy na lotnisko ustrzelić fotki Hawka!!
Dojechaliśmy w kilka minut..... Niestety, ale śmigłowiec za ten czas już wylądował..... Jak podpatrywaliśmy go, to już kołował do hangaru w lesie :(.
Zrobiłem sobie zdjęcie mieleckiej wieży lotniskowej. PZL Cargo.
Wieża EPLM, PZL Cargo© DaDasik
Wróciliśmy przez strefę I następnie ścieżkami rowerowymi.
Oczywiście nie obyło się bez kłótni.
Kolejny idiota egoista wpierniczył się swoim blachosmrodem na ścieżkę rowerową wzdłuż Jagielończyka, na wysokości Spółdzielczej.
Pewnie skończyło by się zrobieniem zdjęcia i odesłaniem na KP, ale sqrwiel otworzył mi drzwi przed kołami.... Oczywiście nie wyhamowałem i urwałem mu lusterko i przerysowałem ów drzwi.
Oczywiście wielka chryja.... Operdzieliłem gościa, że to ścieżka rowerowa, ale on swoje itp.... Że kuchenkę przywiózł i już.... Zadzwoniłem po SM i dopiero gościa uspokoiło, jak zacząłem mu i jego auto robić zdjęcia.... Wtedy przeparkował 7 metrów dalej, na miejsce parkingowe.
Kolejny siusiak© DaDasik
Wycieczka była super, poza tym idiotą, co mi na koniec ciśnienie podniósł...
Super.... Jak tylko zdrówko pozwoli, to będę jeździć :)