Dzisiaj pół dnia spędziliśmy malując drzwi i framugi w gabinecie. W palach jest przeniesienie gabinetu do Mielca, a na dole (tam gdzie jest obecnie gabinet) chcemy zrobić sobie tymczasowe mieszkanko z osobnym wejściem itp. Trzeba się oddzielić od Pauli "mamusi", by odpocząć psychicznie ;). Co prawda "mamusia" przyjeżdża raz w roku na miesiąc - półtora, ale szkoda słów..... No dosyć narzekania..... Popołudniu znudziło nam się malowanie, a raczej pierwsze warstwy już położone, więc wskakujemy na rowerki. Dzisiaj rekreacyjnie na Trześń do siostry i szwagra, który z resztą i tak był w robocie klepać HAWK'a. Jest dużo zamówień na śmigłowce Howk SI70, Bryzy i Skytrack'i, więc i roboty jest dużo i kasy też wpada.
Posiedzieliśmy i pogadaliśmy z Magdą, moja siostrą, zaczęło się robić ciemno i chłodno, więc wracamy. Po drodze Pauli skrzywiła koło..... :/ Pojeździliśmy jeszcze po mieście, zrobiliśmy małe zakupy i do domku.
Szczerze mówiąc, to martwiłem się trasą od Toporowa do Ostrów Tuszowskich. Ostatni raz jak tam byłem, to było więcej dziur jak asfaltu, a nawet asfalt występował tylko co kilka metrów z postaci małych bryłek. No dobra jedziemy..... A tu piękna niespodzianka :) ASFALCIK JAK TA LALA, jazda ja na łyżwach po pięknej tafli lodu
\ Wyłania się Kościółek..... Jesteśmy w Ostrowach Tuszowskich. W Kościele tym znajduje się cudowny obraz Madonny z Puszczy, patronki Puszczy Sandomierskiej, myśliwych i leśników. Obraz pochodzi z XVIIw.
author="DaDasik"]http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,95999,kapliczka-w-ostrowach-tuszowskich.jpg[/img][/url] Dojechałem pierwszy, było trochę pod górkę, to poćwiczyłem podjazd. Patrzę sobie na mapkę i nagle koło mnie "trach". Patrzę a Paula leży na ziemi i śmieje.... Pierwsze "bach" w tym roku. Nowe spodenki ochrzczone ;)
Wróciliśmy na główną drogę Ostrów Baranowskich. Ostrowy Baranowskie leża na wzniesieniu, z którego rozlega piękny widok an Puszczę Sandomierską i Płaskowyż Kolbuszowski. Mieszkańcy Ostrów Baranowskich chyba odkryli nowy sposób recyklingu puszek
Skręciliśmy w las..... Dojeżdżamy do Pateraków, jest to maleńka osada. Tworzy ja kilka domków i leśniczówka. Przepływa tamtędy Jamnica, piękna i jedna z większych rzeczek Puszczy Sandomierskiej
A to już w rezerwacie. niestety, zniszczyli mostek i nie było jak przejść na drugą stronę, gdzie jest właściwy rezerwat, więc mało zdjęć. Wracamy.... W planach jest wracać przez las, w kierunku Chyków Dębiaków. Więc jedziemy..... Całą droga to męka, sucho jak na sawannie i sam piach :/. MASAKRA Romuś co kilka metrów się zakopuje. Można to spokojnie porównać do jazdy maluchem po wydmach na plaży..... wrrrrr..... No ale, twardo jedziemy, a przynajmniej próbujemy.
Po drodze napotykamy dziwny budynek, prawdopodonie poniemiecki. Ale co to jest?? Wygląda jak jakaś łazienka, albo zadaszony dół kloaczny.... hmmmmm.....
Kawałek dalej, jakieś 2km napotykamy chatkę.... Opuszczona? Nie wiadomo co i jak, w środku kilka butelek po winku typu "siarkopol" i kilka puszek po piwie. A na strychu było 1kg soli kuchennej. Chatka myśliwska?? Sprawdzałem, żadnych łusek, patronów, odymienia prochem, a co do soli, to do dokarmiania zwierzynki używa się soli kamiennej, lub w bryłach.
Chatka stoi w środku lasu i do najbliższych zabudowań jest około 4km..... Hmmmm..... Może jednak krasnoludy istnieją, albo jakiś saskłacz, czy yeti?? ;) :p
No po jeszcze 4km pojawił się koniec tej piaszczystej męki :) Są łąki przy Dębiakach
Dziś znów pięknie świeciło słoneczko. W planach był trening, ale znów wyszła rekreacyjna wycieczka w 4 osoby. Ja oczywiście nie wytrzymałem i sobie czasem mocnej przykręciłem, ale później musiałem czekać na mój "peleton", albo robiłem kółka. Dzisiaj był szlak architektury drewnianej, stare wiatraki w Trzcianie i Drewniany Kościółek w Gawłuszowicach z 1677r, również Pałacyk Oborskich w Mielcu.
Najpierw sami z Paulą pojechaliśmy na "granicę' (droga graniczna pomiędzy Wolą Mielecką, a Rzędzianowicami). Paula się rozgląda za parterowymi domami, gdyż chce, byśmy taki postawili. Na "granicy" zauważyłem, że nie włączyłem rejestracji trasy, więc rejestrujemy od tego miejsca. Jedziemy "granicą" na Trzcianę.
Krążymy po Trzcianie. W tej miejscowości jest wyjątkowo duże skupisko koni roboczych, ciągle miny na drodze i tylko sylwetki koników gdzieś w tle, w polu. Szukamy zabytkowych drewnianych wiatraków. Było ich tutaj kilka, teraz jest ponoć tylko 3. Znaleźliśmy tylko jeden, w rozsypce.....
Mieliśmy jechać na Mielec przez Podleszany, kładkę na Wisłoce i Stary Mielec, ale zostało nam tylko 25 minut, ponieważ umówiliśmy się z Edziem. Między czasie zadzwonił Krzysiek, że chce z nami jechać, więc jedziemy prosto na most. Z Edziem i Krzyśkiem umówiliśmy się pod samolotem.
Wyjeżdżając z parku dworskiego zauważyłem, że GPS się zwiesił, hmm.... Trzeba było wyciągnąć baterię i rejestrować trasę od nowa. Spotkaliśmy sie z chłopakami i odwieczne pytanie: "GDZIE JEDZIEMY??" Paula już od kilku dni mnie prosiła, żebyśmy jechali na Gawłuszowice do starego, drewnianego kościółka, więc odpowiedź była jednoznaczna.
Kościółek jest zabytkowy, pochodzi bodajże z 1677r. Cały drewniany, oprócz dzwonnicy, która to jest murowana. Stara, drewniana została zniszczona uderzeniem pioruna. Przy kościółku znajduje się kapliczka, oraz krzyż postawiony w rocznicę 300'lecia budowy kościoła.
W Gawłuszowicach jeszcze idziemy do sklepu, bo chłopaków zasuszyło. Nie chce się wracać to samą drogą, więc jedziemy "w stronę zachodzącego słońca" na most na Wisłoce i wracamy drugą stroną.
Zimno już się robi, a ja w krótkich gaciach. Paula wyprała mi długie spodnie rowerkowe i są mokre. Hmmmm, przejeżdżamy obok naszego domu, to wstąpiliśmy na chwilę. Edek chciał zobaczyć jak nasza sunia urosła, a i jeszcze skorzystaliśmy z WCeta ;). Ubrałem sweterek, chłopaki napili się herbatki i jedziemy na Mielec, oni do domów, a my do sklepu, bo lodówka pusta ;). Już sami z Paulą, w Mielcu. Hmmmm..... Czujemy jakiś nie dosyt, więc pojeździliśmy jeszcze po Mielcu. Przez Starówką, Plac AK, na strefę i do delikatesów.
Przyjechaliśmy do domu, a nasza kochana sunia Rithusia (tak jak nick "mamusi" na BS ;)) w najlepsze rozłożona na naszej kanapie i jeszcze dumnie pomrukuje..... :)
Mapki wrzucam dwie Mapki. Najpierw zapomniałem włączyć rejestrację trasy i zrobiłem to dopiero po 1,7km , później mi się GPS zawiesił. Musiałem go wyłączyć i od nowa rejestrować trasę, więc wrzucam 2 mapki. Koniec pierwszej Dworek Oborskich i początek drugiej też Dworek Oborskich.
Głowa pęka, umysł pulsuje. Smutek, żałoba, wspomnienia. W Tv ciągle o zmarłych i dziś pogrzeb Lecha i Marii Kaczyńskich [*] już nie wytrzymałem..... Cudowna pogoda, smutek zaczyna przeradzać się w złość do świata, więc sru..... na rowerek. Po drodze zahaczyliśmy z Paulą o Edka, żeby z nami dziś wyskoczył.
Początkowo nie wiedzieliśmy gdzie i jak jechać, więc wyszło przed siebie. Pojechaliśmy przy wiadukcie, żeby ocenić posunięcia prac remontowych. Zdziwienie..... remont obiektu polega na demontażu przęseł :/.....
Skute młotami przęsła leżą na ziemi. Ogołocili je do zbrojenia i ściągnęli. Ciekawi mnie, czy będą remontować te stare i zakładać, czy będą całkiem nowe. Remont ma wynosić 32mln pln'ów.
Na placu nic ciekawego. Ludzi pełno, dzieciaki biegają, fontannę już odpalili i ogólnie standard. Żałoby nie czuć, tyle co flagi wszędzie i zdjęcia ŚP. Leszka Deptuły i Pary Prezydenckiej. Nie robimy zdjęć, przejeżdżamy przez plac i jedziemy na Stawy Cyranowskie.
PRZEPRASZAM WAS WSZYSTKICH, ŻE JEST TO WPIS NIE ZWIĄZANY Z KOLARSTWEM. NA SKUTEK TRAGICZNYCH ZDARZEŃ 10 KWIETNIA 2010R. MIELEC STRACIŁ SWOJEGO OBYWATELA, SWOJEGO POSŁA I DZIAŁACZA Ś.P. LESZKA DEPTUŁĘ.
OPOWIEM KRÓTKĄ HISTORIĘ NASZEJ ZNAJOMOŚCI Miałem tą przyjemność znać osobiście Leszka Deptułę. Był to człowiek niesamowicie otwarty, życzliwy i bardzo słowny. Znałem go jeszcze, gdy był dyrektorem jednego z działów w Starostwie Powiatowym.
Zapoznaliśmy się gdy organizowałem swoją wystawę "ZAPOMNIANE MIEJSCA" i ściągałem ogólnopolską wystawę "Dzika Polska". Pomógł mi wtedy pozyskać fundusze, zapoznał mnie i mojego kolegę z wieloma "znanymi, ważnymi" osobami w Urzędzie Miasta, Starostwie i z różnych instytucji. Wtedy to, byłem bezrobotny, w trakcie studiów medycznych, byłem w ogóle nie znaną osobą w mieście. Takim "chopockiem" z aparacikiem i kilkoma pomysłami. Wiele "urzędów i urzędników" mnie i mojego kolegę, że tak powiem spławiało, czasem było to również niemiłe słowa. Już znudzeni trafiliśmy do działu Leszka Deptuły.
On do nas naprawdę wyciągnął rękę. Już przy naszej pierwszej rozmowie wykonywał telefony, żeby z orientować się jak nam pomóc. Całej procedury naszej współpracy nie będę opisywać, lecz powiem tak, że przez miesiąc czasu mieliśmy już środki, dwie wystawy, salę i korytarze wystawiennicze w Samorządowym Centrum Kultury i wiele kontaktów, które utrzymuje się do dziś.
To między innymi dzięki niemu teraz przy współpracy starostwa wydaję album fotograficzny Puszczy Sandomierskiej, dzięki znajomościom nawiązanym naszych rozmów moje zdjęcia są wykorzystywane w folderach, albumach, stronach internetowych urzędu miasta i starostwa. ------------------------------ DZIĘKUJĘ PANIE LESZKU!!!!! [*] ------------------------------ Do poniedziałku 19 kwietnia 2010r trumna z ciałem Leszka Deptuły wystawiona jest w Sali Królewskiej Mieleckiej Szkoły Muzycznej przy ul. Kościuszki. Do trumny można podchodzić w godzinach od 8-20.
Pogrzeb Św.P. Leszka Deptuły odbędzie się 20 kwietnia 2010r (wtorek). Uroczystości pogrzebowe odbędą się w Kościele Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w Mielcu o godzinie 15.00 skąd nastąpi odprowadzenie ciała na Cmentarz Komunalny w Mielcu. Zapraszam wszystkich, by oddać mu ostatnie pożegnanie [*].
Cholera, coś mi nie chce logować na Bike Photo :/ Więc niema zdjęćDzisiaj skoczyłem na mieszkanie do rodziców. W planach tez było zapłacenie ZUSu i zawiezienie im deklaracji za marzec. Na wiadukcie robota wrze pełna parą. Zdzierają beton do samego zbrojenia, ruch wahadłowy.
Spokojnie jeździmy po Mielcu, ale czuliśmy jakiś niedosyt, więc jedziemy na lody do zielonej na strefę i tam to już pomyślimy, gdzie by tu jeszcze jechać, ale wcześniej jeszcze do Zakładu Utylizacji Społeczeństwa.
Jeszcze odwiedziny na leśny zbiornik PPOŻ Biesiadka i na drogę "rzeszowską". W Mielcu skręcamy w las i jedziemy na cmentarz. Odwiedziliśmy groby i wracamy do domu, robi się zimno, wiatr coraz większy i zanosi się na deszcz.
Człowiek po świętach obrósł tłuszczem to trzeba ruszyć tyłek, chociaż na krótki wypadzik. Odwieczne pytanie, gdzie by tu jechać? Padło: Jedziemy na lody i gdzie tam dalej nas poniesie. Niedosyt cukru po świętach był spory, więc małe lodziki powinny załatwić sprawę ;). Kasy było mało, to skoczyliśmy do sklepu firmowego Zielonej Budki, która to od kilku lat ma fabrykę w Mielcu.
Za Mościskami kawałeczek lasem. Niby już popołudnie ale robiło się coraz cieplej. Przyjemna droga i fajny asfalt, oczywiście w rowie ofiara szybkiej jazdy i braku wyobraźni.
U Magdy jak u Magdy. Zjedliśmy po kawałku placka :D, pogadaliśmy i jedziemy dalej. Wsiadając na rowery przeleciał nad nami wspaniały klucz żurawi. Piękne uczucie, wiosna już w pełni :D
Z Trześni pojechaliśmy na Ławnicę, skąd na Chorzelów, dalej Chrząstów. Z Ławnicy na Chorzelów lasem. Słoneczko powoli zaczynało już schodzić w dół, Jadąc tak w stronę zachodzące go słońca odżywają marzenia. Od Chorzelowa polami i małymi, lecz starymi zagajnikami.
Zdrowych, wesołych i słonecznych Świąt Wielkiej nocy! Szerokiej szosy, równej nawierzchni i lekkiego pedałowania :D Wszystkiego najlepszego dla was, waszych rodzin i przyjaciół!
POZDROWEREK!!!!!! :D Ritha (Paula) i DaDasik (Grzegorz)