Ostatnio wpadł mi do głowy pewien pomysł na rozkręcenie małego interesu. No, ale nie będę zapeszać.... Zobaczymy co z tego będzie i ile kredytu dostanę :P.
Wczoraj pogoda była cudowna. cieplutko, mały wietrzyk, bezchmurne niebo. Trzeba było się ruszyć na mała wycieczkę.
Chrzest bojowy przeszedł także mój nowy plecak fotograficzny. Rewelacji nie ma.... Wykonanie nie jest z górnej półki, jednak swoje zadanie spełnił bardzo dobrze. Jest dość spory, przez usztywnianą przegrodę na łaptopa, ale za to bardzo wygodny i poręczny.
Tak więc pojechaliśmy z Paulą na lotnisko. Tam fajny i miły widoczek. Mianowicie stały sobie pod hangarami 2 Black Hawki, które u nas produkują.
Przy jednym coś grzebali. zapewne testy, albo poprawki przed lotami.
Piękne kółeczka nad płyta lotniska kręciły też Antovon i Cesna
Antków w Mielcu wyprodukowano ponad 12 tys sztuk. Był to najliczniej seryjnie produkowany samolot na świecie. Rekord należy do Mielca.
Następnie zrobiliśmy kółeczko przez Malinie i Tuszów Narodowy. W Grochowem spotkaliśmy pierwsze boćki, które to zaczynały sobie tworzyć nowe gniazdko :)
Cudny widok :) .... Pojechaliśmy przez Trześń. W trześni napotkaliśmy jeszcze 5 gniazd, które to już były utworzone, a na nich pięknie siedziały sobie bociany. Musze poszukać kiedy gniazd bociana czarnego, którego mamy w Mielcu ok. 7 sztuk, które cyklicznie u nas gniazdują :). Z tego faktu możemy być naprawdę dumni. To bardzo rzadki ptak.
W Trześni podjechaliśmy na lotnisko "od drugiej strony"
Nie było nic ciekawego, więc wróciliśmy na lotnisko od strony Ławnicy. Pod hangary, gdzie stały Black Hawki i Bryzy.
Tutaj porozmawialiśmy o naszych pomysłach itp. Jakoś z Paula wolimy rozmawiać o planach i przyszłości, podczas jazdy rowerem, na jakiejś łączce, czy przy piwku w knajpce.
Posiedzieliśmy chwile na trawce patrząc na rozruchy silników naszych śmigłowców i Bryzy.
W drodze powrotnej dopatrzyłem się stadka sarenek. Jako, że było już ciemnawo, tak zabrałem ze sobą statyw, rower zostawiłem wraz z Paulą, a sam udałem się przez drut kolczasty i krzacory, na małe polowanie :)
Jeszcze po zachodzie słoneczka ....
I udało się upolować jeszcze bażanta.... Jednak mój aparat przy wysokich czułościach wali sporym ziarnem, więc zdjęcie nie jest najlepszej kategorii. No i jeszcze poruszyłem :/.
Wczoraj znów cały dzień planowałem wypad na nocne focenie siłowni wiatrowych w Grochowym koło Mielca.
Pogoda była beznadziejna... Wiało i było pochmurno.
Jednakże wieczorem się wypogodziło. Wiatr pozostał, ale chmury się rozeszły. Wiatr znów był mocny, ale za to ciepły.
Złota Godzina, czyli najlepszy czas po zmierzchu do robienia zdjęć nocnych, trwa dość krótko, bo około 6-20 minut.
Paula oczywiście też wyraziła chęć jazdy :) Choć Paula bardziej miała ochotę wejść w TOP100 dziewczyn w statystykach na BS :) ....
Między czasie napisałem do Sandry. Okazało się, że dopiero wróciła z pracy. Ale jako, że Sandi jest zapaloną Panią Fotograf to zapakowała swojego Canona i szybko pojechaliśmy do wyznaczonego celu.
Jechaliśmy pod wiatr ze średnią ok 25-27km/h. Ale całe szczęście zdążyliśmy na czas :)
Po drodze nas ściskało, by zrobić zdjęcia wypasających się saren przy lotnisku, oraz samych samolotów. No, ale celem były Siłownie Wiatrowe.
Opłacało się gonić i zapierniczać.... Oto rezultaty. Szkoda tylko, że mój aparat się kiepsko zachowuje przy takim oświetleniu. jednak można jeszcze coś z niego wyciągnąć.
Księzyc wczoraj również ładnie przyświecał :) ... Wartało go obfotografować :)
Jako marcowy administrator facebook'owej grupy Mielec na Rower przyszło mi zorganizować wycieczkę. Pomyślałem, że skoro w tamtym tygodniu witaliśmy wiosnę, to można by dokonać eutanazji Marzanny i objechać Wisłokę.
Z Paulą wymyśliliśmy, ze pojedziemy na Przecław, a następnie na rzemień.
Zbiórka odbyła się w Rynku Starego Mielca.
W sumie wyszło nas 19 osób :) Udaliśmy się na kładkę nad Wisłoką...
Tam dokonaliśmy rzezi z zimna krwią! Choć szkoda było, bo Sandra zrobiła piękną Marzannę :)
Przejechaliśmy przez kładkę i pojechaliśmy na Przecław, na zameczek......
W Przecławiu zrobiliśmy sobie kilka sesji fotograficznych, posiedzieliśmy i pogadaliśmy. Super ekipa :)
Oczywiście wiosna ucieszyła się, że przegoniliśmy zimę i obdarowała nas dywanikiem zółciutkich kwiatków :)
Z Przecławia udaliśmy się na Tuszymę i Rzemień. W Rzemieniu obok średniowiecznej baszty, tuż przy szkole złożyliśmy nasze wszystkie 4 litery za odpoczynek. Niestety, ale już pomniejszonym składem. Kilka osób się wykruszyło w Przecławiu.
I jeszcze dwór Szaszkiewiczów w Rzemieniu.
Droga powrotna okropna :(. Tzn, towarzystwo super, tylko okropny i narastający wmordewind. Szczerze, to w takim wietrze bardzo rzadko jeżdżę. Dawno tak nie wiało.
Wyjechaliśmy w Rzochowie. Ale mieliśmy straszny niedosyt, tak więc postanowiłem, że pojedziemy jeszcze na Złotniki i następnie Wrócimy do mielca przez Chorzelów. Przyjemna, nocna pętla wyszła :).
Cudowna, niedzielna pogoda :) Czas wyruszyć na rowerek :)
Z Paulą nie wiedzieliśmy znów gdzie jechać... Pojechaliśmy przed siebie w kierunku lasu. Przy kortach spotkaliśmy Marcina na swojej szosie. Namówiliśmy go na wycieczkę. Postanowiłem, że jedziemy na Szydłowiec, a tak to już się zobaczy, gdzie dalej.
Dzisiaj to w ogóle jechałem w krótkich gaciach :) ... Było bosko ;]
W drodze na Szydłowiec okryliśmy, że znów jedną w fajnych, leśnych dróg przerobili na utwardzoną drogę dla samochodów. Kurcze zaczyna mnie to już denerwować.
No cóż.... Przez Szydłowiec pojechaliśmy na Toporów.
W Toporowie postanowiłem, że sprawdzę sobie pewną drogę leśną, która łączy go z Łąkami w okolicach Woli Chorzelowskiej. Paula z Marcinem została a ja skoczyłem do lasu.
Droga wydawała się super. Leśna, ale lekko utwardzona drobnymi kamyczkami. Wróciłem do Pauli i Marcina. Spotkaliśmy też mojego kuzyna leśnika. Pogadaliśmy chwilę i pojechaliśmy tą drogą. Marcin wrócił asfaltem do domu. Niestety, ale to nie trasa na jego kolarkę.
Po chili się okazało, że tam gdzie dojechałem, to droga była fajna... Reszta to zasrany piach :/ Normalnie masakra jakaś. Jasny szlag mnie trafiał. Moje wąskie kółeczka 28' zakopywały się co kilkanaście metrów. Wrrrrrr....... ://///
Cóż... Przynajmniej była okazja, by fotografować ptaki.
Pierwsze ustrzelone zostały Zięby :) Na tym okropnym piachu.
Po powrocie do domu, zrobiliśmy jeszcze małą rundkę po osiedlu. Wzięliśmy naszą sunię i uczyliśmy ją biegać przy rowerze. Jak na pierwszy raz, to nie było tak źle.
----------------------------------------------------------------- Znów miałem dłuższą przerwę od jazdy. Natomiast Paula, to już mega długą, gdyż ona to już ponad miesiąc nie jeździła.
Postanowiliśmy skorzystać z niedzielnej, pięknej pogody i wyskoczyć na rowerki :)
Gdy nie jeździliśmy, to wolny czas spędzaliśmy nad wodą korzystając z dobrodziejstw słoneczka :)
Przy okazji pobawiłem się makro w telefonie.
No, ale to było z nierowerowych dni.
Niedzielna wycieczka przebiegła tak:
Pojechaliśmy ostatnio naszą standardową trasą. Jak ja ją nazywam, „Pętlą Północną”.
Pojechaliśmy na Malinie, następnie na Tuszów Narodowy i na Grochowe. W Grochowem znalazłem na drodze martwą modliszkę. Piąkną zielona samiczkę. Pochodziłem po pobliskich krzakach, ale jedynie co znalazłem to jakiegoś pluskwiaka.
Postanowiłem to sprawdzić. Okazało się, że to piękna, dorodna samiczka Mantis Religiosa Polonica, czyli nasza rodzima Modliszka Zwyczajna. Ta tym razem była w ubarwieniu brązowym :).
Nakręciłem kilka klipów. Dołożyłem je do poprzedniego filmiku. Zapraszam do oglądania :)
Musieliśmy jednak jechać, gdyż Artur się śpieszył. Wróciliśmy przez Czajkową, Sarnów i Dębiaki. W Sarnowie złapałem pięknego Padalca Zwyczajnego, jednak mi zwiał podczas robienia pierwszego zdjęcia :/
Nadrobiłem to w Dębiakach fotografując pięknego, młodziutkiego Zaskrońca zwyczajnego :)
----------------------------------------------------------- Sprawa krótka... Poleciało hasło na FB, „czy ktoś jedzie? „ Piętnaście minut potem już siedziałęm na rowerze.
Dzisiaj z Edkiem, który to podziewał się w jakiś szarościach codzienności :P i nowopoznanym mieleckim kolarzem Jurkiem :)
Dwór Tarnowskich ..... „Malinie to wieś królewska, istniejąca od XV wieku. Położona jest na skraju dawnej Puszczy Sandomierskiej. Ostatni właściciele, Tarnowscy, zbudowali tu około 1920 roku dwór otoczony rozległym parkiem krajobrazowym.
Architektura budynku utrzymana jest w popularnym stylu zwanym dworkowym, silnie propagowanym w kręgach ziemiaństwa z końca XIX i początku XX wieku. Dwór częściowo jest murowany, a w części drewniany, nakryty stromymi, blaszanymi dachami. Obecnie znajduje się w rękach prywatnych.” .....
Pod dworem chciały nas pożreć komary i inne takie tam im podobne. Postanowiłem, że pojedziemy na Tuszów Narodowy, a potem na Jaślany, na Górę Świętej Anny.
W Tuszowie Narodowym stoi zabytkowy, murowany kościółek.
..... „Bp tarnowski L. Wałęga utworzył w 1902 roku w Tuszowie Narodowym niezależną ekspozyturę, do której w 1921 roku przyłączył Tuszów Kolonię z parafii Chorzelów, a w 1923 roku Reichsheim z parafii Ostrowy Tuszowskie. 10 maja 1925 roku ks. biskup erygował parafię. Parafia pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożenia Wiernych obejmuje swoim zasięgiem miejscowości: Grochowe, Tuszów Narodowy i Tuszów Mały. Parafię uposażyli chłopi ze wsi: Tuszów Narodowy, Grochowe i Hyjki Dębiaki, zakupując beneficjum 14 ha ziemi. Kościół pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożenia Wiernych wybudowano w 1902 roku z wykorzystaniem części murów spichlerza folwarcznego, ofiarowanego przez dziedziczkę Albinę z Gotzów Okocimską Włodkową. Konsekrował go ks. bp. L. Wałęga w 1905 roku. We wnętrzu znajdują się trzy ołtarze neobarokowe z lat 1905-1906, w głównym ołtarzu widnieje obraz Matki Bożej Wspomożenia Wiernych namalowany przez Wandę Bolzowską córkę hrabiego Włodka.” .....
..... „Dom urodzin generała W.E. Sikorskiego w Tuszowie Narodowym Dom w którym urodził się generał W.E. Sikorski, staraniem gromady Tuszów Narodowy, został wybudowany w 1869 roku z przeznaczeniem na szkołę i mieszkanie dla nauczyciela. W 1881 roku przybył tutaj Tomasz Sikorski - ojciec przyszłego generała, z żoną i dwójką dzieci i objął posadę w tutejszej szkole. 20 maja 1881 roku w tym domu urodził się Władysław jako trzecie z kolei dziecko Tomasza i Emili.
Od 1904 roku, po wybudowaniu nowej szkoły w Tuszowie Narodowym, do 1973 roku, budynek ten był siedzibą Urzędu gminy tuszowskiej, następnie mieścił się tutaj Bank Spółdzielczy, Urząd Pocztowy i Biblioteka. W 1987 roku budynek wraz z działką przeszedł na własność biblioteki i od 1988 roku rozpoczął się jego remont kapitalny, trwający do lipca 1990 roku. 26 sierpnia 1990 roku budynek został oficjalnie otwarty, poświęcony i oddany do użytkowania. Mieści się w nim Gminna Bibliotek a Publiczna i utworzona przez bibliotekarzy Izba Pamięci Generała Sikorskiego.” .....
W jednym z tuszowskich sklepów zrobiliśmy sobie postój.
Góra św. Anny w Jaślanach ..... „Na górze tej do 1902 roku stał zabytkowy kościół z 1630 roku, arcydzieło barokowej architektury. W 1902 roku kościół został rozegrany i sprzedany, za zgodą miejscowego proboszcza, który pieniądze ze sprzedaży, przeznaczył na wykończenie nowego murowanego kościoła. Legenda głosi, że góra została usypana przez jeńców tatarskich wziętych do niewoli na grobie chana tatarskiego, zaś inna podaje, że została usypana wspólnym wysiłkiem mieszkańców po 1516 roku aby na niej palić ogień w celu ostrzeżenia dalszych okolic przed najazdami tatarskimi. Na tej górze Jan z Osieka przy pomocy mieszkańców w 1630 roku wybudował drewniany kościół pod wezwaniem św. Anny. Dzisiaj odnajdujemy tutaj jedynie kilka głazów z dawnej budowli, a na samym szczycie w 1988 roku został umieszczony drewniany krzyż.” .....
..... „Powstała z fundacji gminy Czajkowa w 1880 roku. Od lat biciem dzwonów informuje mieszkańców tej wioski o wszystkich ważniejszych wydarzeniach oraz o odejściu z tego świata każdego mieszkającego w Czajkowej.” .....
Jedziemy na Sarnów. Jest to dawna kolonia niemiecka, tzw Holendrów. Jeszcze za czasów wojny miejscowość ta zwała się Reisheim.
Znajduje się tutaj zabytkowy kościół z 1833 roku i pozostałości protestanckiego cmentarza.
..... „Obecny kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa w Sarnowie zbudowany został w 1833 roku jako zbór protestancki dla kolonistów niemieckich tzw. "Holendrów". Przejęty i poświęcony w 1942 roku. Jest to drewniany budynek, konstrukcji zrębowej szalowany, kryty blachą, jednonawowy z węższym prezbiterium. Wnętrze kryte jest stropem, wydatny chór muzyczny wsparty na 6 okrągłych słupach. Ołtarz główny ma fragmenty barokowej snycerki z 2 połowy XVIII wieku. Ołtarze boczne św. Józefa i Najświętszej Marii Panny - dzieła sztuki ludowej, wykonane w latach powojennych. Warto podkreślić, że wykonawcą ołtarza św. Józefa wraz z namalowaniem obrazu był Mieczysław Dudzik - znakomity rzeźbiarz, artysta ludowy, który mieszkał na granicy Czajkowej i Babul. Zmarł kilka lat temu, lecz w wielu domach naszej gminy znajdują się rzeźby których był autorem.” .....
..... „Cmentarz po II wojnie został zniszczony przez miejscową ludność co jest przykre. Jedynym wytłumaczeniem tego incydentu jest fakt, że ludzie tuż po straszliwych latach terroru niemieckiego nienawidzili wszystkiego co było związane z tamtym narodem, jego kulturą i sądzili, że w ten sposób rewanżują się za lata cierpień, upokorzeń i strachu. My dzisiaj inaczej to oceniamy, inaczej myślą także ci staruszkowie, którzy mieli bezpośredni wpływ na zniszczenie. Jednak faktów nikt nie jest w stanie zmienić. Pozostała jedynie skrucha niewinnych winowajców oraz dziko wyrosłe kwitnące w czerwcu białe lilijki.” .....
Tuż za Sarnowem jest wieś Dębiaki. Na granicy z Sarnowem, tuż nad rzeką Babulówką znajduje się XIX wieczny młyn wodny.
..... „W okresie XX-lecia międzywojennego młyn zakupił radca mecenas Edward Winsch - pracownik ministerstwa w Warszawie, a po jego śmierci przeszedł w ręce syna Andrzeja zamieszkałego w Krakowie. Od lat 70-siątych młyn jest nieczynny i uległ zniszczeniu. Starsi ludzie pamiętają, że zachwycał swą estetyką i ciągle od godzin nocnych ustawiały się tutaj kolejki przyjezdnych z dalekich stron ze zbożem do przemiału.
Obok znajdowała się przepiękna aleja lipowa, na końcu której królowała w kapliczce figura Matki Bożej, ufundowana przez Pana Edwarda Winscha jako wotum za cudowne ocalenie życia chorej żony. Przy kapliczce mieszkancy odprawiali nabożeństwa majowe, a ich śpiew echo niosło bardzo daleko. Kilkanaście lat temu straszliwa wichura powaliła drzewa i zniszczyła kapliczkę, która została odbudowana, jednak różni się od tej z przeszłości, zachowanej w pamięci ludzi starszego pokolenia.” .....
W sumie to tyle zabytków i ciekawych miejsc na tej trasie. Oprócz kapliczki Św. Huberta nad Jamnica za leśniczówką Czajkowa. Wracamy z Dębiaków przez Węglarkę na Trześń. Po drodze, gdy wyjeżdżamy z Dębiaków rozciąga się widok na Trelańską Górę. Można ją łatwo rozpoznać, gdyż przebiega przez nią linia wysokiego napięcia.
Cała droga z Dębiaków o tez porze roku mieni się żółcią traw, zielenią zagajników oraz lilią i fioletem pięknych wrzosowisk :).
Gorąco polecam każdemu tą trasę. Jest delikatna, nie długa i nie wymagająca. Po drodze jest wiele sklepów i w każdej miejscowości znajduje się cos ciekawego.