Dzisiaj umówiliśmy się z Natalią z Grochowego. Ona miała jechać do babci, a my zaproponowaliśmy jej, że się z nią przejedziemy. Umówiliśmy się pod kościołem w Chorzelowie. Oczywiście mamy spóźnienie, więc drałujemy z jęzorem na brodzie ;)
Z Natalią rozstaliśmy się w Borkach i odbiliśmy z Paulą na Babichę skąd do Tuszowa Narodowego. W Tuszowie jedziemy wojewódzką, a raczej ścieżka przy wojewódzkiej i niespodzianka, koniec ścieżki :/
Pewnie ze starości zmęczył się materiał. Jedziemy do Gruszeckich. Posiedzieliśmy, wypiliśmy pyszny, truskawkowy kompocik i zbieramy się do domciu, ale jedziemy jeszcze przez Mielec posiedzieć na ławeczkach w parku ;). Po drodze "zielone płuca"
Dzisiaj pogoda dopisała. Słoneczko świeciło, delikatne chmurki, mało wiatru i jakieś 21'C. Kondycja u nas spadła, więc z Paulą zaczynamy rekreacyjnie. Dziś wstąpiliśmy na lody do Zielonej Budki i odwiedziliśmy moją siostrę. Przejechaliśmy przez rynek starówki, bo Paula miała zamówione na dziś tabletki. To ostatnie lato "starej" starówki. Zaczynają już rewitalizację, więc szykują się zmiany. Ponoć ma to wyglądać tak: Projekt przebudowy i rewitalizacji Rynku Starego Miasta
Posiedzieliśmy u Magdy, pogadaliśmy, wypiliśmy kawusię i trzeba było wracać, gdyż wyszła większa i ciemna chmurka, a ja nie wziąłem bluzy, ani kurtki. Po drodze zakupy w delikutasach i do domciu. Ostatnie 1.5km w lekkim, ciepłym, wiosennym deszczyku. choć tego, to mamy już dość w tym sezonie.
A to moje kochane dziewczyny Paula i Ritha nasza sunia. PS. Ritha to też nick Palu na BS, to tak żeby się nie pogubić ;)
Jakoś ostatnio nie mogę dosiąść Romusia. Jak nie remonty, to powódź.
Takiej fali w Mielcu i okolicach jeszcze nie było. Rekordowo wysoka fala powodziowa przetoczyła się prze powiat. Wodowskazy pokazywały w kulminacyjnej części fali 897cm (normalny przepływ 250cm - 400cm, stan alarmowy 620cm).
Chyba po raz pierwszy zalało część Woli Mieleckiej. Rozsypał się wał na długości ok 7km. Woda przelewała się pod nim, nad nim i zrobiła jeszcze kilka wyrw.
Najpierw z Paulą wynosiliśmy wszystko z parteru na górę, meble i wszystkie sprzęty rehabilitacyjne. Później zadzwoniła kuzynka Pauli, że woda podchodzi pod ich dom. Okazało się, że najpierw woda zaczęła cofać się rowami przy wojewódzkiej nr983. Oczywiście bitwa o worki. Ludzie to chamy, kradną worki z pod progu zalewanego domu i obkładają swoje suche murki płotów. Doszło do kilku bójek, broniliśmy nie tylko przed wodą, ale też przed chamowatymi "wiejskimi" sąsiadami. Udało nam się uratować kilka domów, tak że mieli tylko wodę w piwnicy, a jełopy co obkładali bramki płotów naszymi workami teraz pływają, nocą woda przyszła i zalała ich domy od drugiej strony, z której by się nigdy nie spodziewali.
Po Woli Mieleckiej chodził mokry, wielki pies. Ludzie bo przeganiali i czasami bili. Widać było, że spokojny, młody i głody piesek. Wzięliśmy go z Paulą do siebie.
Daliśmy mu wiaderko wody i suchej karmy naszej suni Rithy. Teraz ma kolegę do zabawy ;). Piesek jest prawie dwa razy większy od naszej rocznej suczki owczarka szkockiego.
NIESTETY, ALE NIE MAM ZDJĘĆ Z WAŁÓW I Z KULMINACJI. Po prostu nie było czasu ich robić. Zalane było kilkadziesiąt domów, a inne miejscowości to już tragedia.
Najgorsze było to, że przez dwa dni nie było żadnych ze służ[b], ani straży, ani policji, czasami tylko pojawili się jacyś podpici strażacy z OSP. Dopiero na trzeci dzień pojawiło się wojsko, ale posiedzieli tylko 2 godziny, zjedli i pojechali. W końcu przyjechała straż, szkoda tylko, że spóźniona, gdyż woda już opadła o prawie 2 metry. Przez kilka dni na drogach było pełno zalanych potencjalnych powodzian, zalanych ale spirytem, winem i browarem.....
Coraz cięższa sytuacja powodziowa w Mielcu i okolicach. Większa połowa północnej części powiatu ewakuowana. Woda przecieka przez wały Wisłoki i Wisły. Pozornie małaa rzeczka Breń przerwała wał w Ziempniowie i zalała domostwa. Ewakuowano Borową, Łysakówek, Słupiec, Górki, Otałęż, Gliny, Ostrówek, Gawłusowice, Sadkową Górę i wiele innych miejsowości. Zamknięto mosty na Wisłoce w Przecławiu i Gawłuszowicach. Stan alarmowy na Wisłoce to 650cm, stan obecny to 829cm. Spodziewana fala powyżej 950cm. Jeszcze 4 dni temu poziom wody wynosił 221cm. Na prawie każdym kroku widać strażaków i ratowników, oraz policję. Wszędzie rozsypywane są hałdy piachu i wydawane worki. Mieszkam przy drodze wojewódzkiej nr983 prowadzącej do najbardziej poszkodowanych i najbardziej zagrożonych miejscowości. Przez cały czas obserwuję przejeżdżające wywrotki z piachem, masę wozów straży i policji.
Sam ciągle obserwuję Wisłokę. Woda jest tak duża, że widzę ją z okna, już prawie przelewa się przez wały.
Właśnie otrzymałem informację, że w Książnicach przerwało wały przeciwpowodziowe na Wisłoce i wielka woda wdziera się na miejscowości.
Dzisiaj pół dnia spędziliśmy malując drzwi i framugi w gabinecie. W palach jest przeniesienie gabinetu do Mielca, a na dole (tam gdzie jest obecnie gabinet) chcemy zrobić sobie tymczasowe mieszkanko z osobnym wejściem itp. Trzeba się oddzielić od Pauli "mamusi", by odpocząć psychicznie ;). Co prawda "mamusia" przyjeżdża raz w roku na miesiąc - półtora, ale szkoda słów..... No dosyć narzekania..... Popołudniu znudziło nam się malowanie, a raczej pierwsze warstwy już położone, więc wskakujemy na rowerki. Dzisiaj rekreacyjnie na Trześń do siostry i szwagra, który z resztą i tak był w robocie klepać HAWK'a. Jest dużo zamówień na śmigłowce Howk SI70, Bryzy i Skytrack'i, więc i roboty jest dużo i kasy też wpada.
Posiedzieliśmy i pogadaliśmy z Magdą, moja siostrą, zaczęło się robić ciemno i chłodno, więc wracamy. Po drodze Pauli skrzywiła koło..... :/ Pojeździliśmy jeszcze po mieście, zrobiliśmy małe zakupy i do domku.
Szczerze mówiąc, to martwiłem się trasą od Toporowa do Ostrów Tuszowskich. Ostatni raz jak tam byłem, to było więcej dziur jak asfaltu, a nawet asfalt występował tylko co kilka metrów z postaci małych bryłek. No dobra jedziemy..... A tu piękna niespodzianka :) ASFALCIK JAK TA LALA, jazda ja na łyżwach po pięknej tafli lodu
\ Wyłania się Kościółek..... Jesteśmy w Ostrowach Tuszowskich. W Kościele tym znajduje się cudowny obraz Madonny z Puszczy, patronki Puszczy Sandomierskiej, myśliwych i leśników. Obraz pochodzi z XVIIw.
author="DaDasik"]http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,95999,kapliczka-w-ostrowach-tuszowskich.jpg[/img][/url] Dojechałem pierwszy, było trochę pod górkę, to poćwiczyłem podjazd. Patrzę sobie na mapkę i nagle koło mnie "trach". Patrzę a Paula leży na ziemi i śmieje.... Pierwsze "bach" w tym roku. Nowe spodenki ochrzczone ;)
Wróciliśmy na główną drogę Ostrów Baranowskich. Ostrowy Baranowskie leża na wzniesieniu, z którego rozlega piękny widok an Puszczę Sandomierską i Płaskowyż Kolbuszowski. Mieszkańcy Ostrów Baranowskich chyba odkryli nowy sposób recyklingu puszek
Skręciliśmy w las..... Dojeżdżamy do Pateraków, jest to maleńka osada. Tworzy ja kilka domków i leśniczówka. Przepływa tamtędy Jamnica, piękna i jedna z większych rzeczek Puszczy Sandomierskiej
A to już w rezerwacie. niestety, zniszczyli mostek i nie było jak przejść na drugą stronę, gdzie jest właściwy rezerwat, więc mało zdjęć. Wracamy.... W planach jest wracać przez las, w kierunku Chyków Dębiaków. Więc jedziemy..... Całą droga to męka, sucho jak na sawannie i sam piach :/. MASAKRA Romuś co kilka metrów się zakopuje. Można to spokojnie porównać do jazdy maluchem po wydmach na plaży..... wrrrrr..... No ale, twardo jedziemy, a przynajmniej próbujemy.
Po drodze napotykamy dziwny budynek, prawdopodonie poniemiecki. Ale co to jest?? Wygląda jak jakaś łazienka, albo zadaszony dół kloaczny.... hmmmmm.....
Kawałek dalej, jakieś 2km napotykamy chatkę.... Opuszczona? Nie wiadomo co i jak, w środku kilka butelek po winku typu "siarkopol" i kilka puszek po piwie. A na strychu było 1kg soli kuchennej. Chatka myśliwska?? Sprawdzałem, żadnych łusek, patronów, odymienia prochem, a co do soli, to do dokarmiania zwierzynki używa się soli kamiennej, lub w bryłach.
Chatka stoi w środku lasu i do najbliższych zabudowań jest około 4km..... Hmmmm..... Może jednak krasnoludy istnieją, albo jakiś saskłacz, czy yeti?? ;) :p
No po jeszcze 4km pojawił się koniec tej piaszczystej męki :) Są łąki przy Dębiakach
Dziś znów pięknie świeciło słoneczko. W planach był trening, ale znów wyszła rekreacyjna wycieczka w 4 osoby. Ja oczywiście nie wytrzymałem i sobie czasem mocnej przykręciłem, ale później musiałem czekać na mój "peleton", albo robiłem kółka. Dzisiaj był szlak architektury drewnianej, stare wiatraki w Trzcianie i Drewniany Kościółek w Gawłuszowicach z 1677r, również Pałacyk Oborskich w Mielcu.
Najpierw sami z Paulą pojechaliśmy na "granicę' (droga graniczna pomiędzy Wolą Mielecką, a Rzędzianowicami). Paula się rozgląda za parterowymi domami, gdyż chce, byśmy taki postawili. Na "granicy" zauważyłem, że nie włączyłem rejestracji trasy, więc rejestrujemy od tego miejsca. Jedziemy "granicą" na Trzcianę.
Krążymy po Trzcianie. W tej miejscowości jest wyjątkowo duże skupisko koni roboczych, ciągle miny na drodze i tylko sylwetki koników gdzieś w tle, w polu. Szukamy zabytkowych drewnianych wiatraków. Było ich tutaj kilka, teraz jest ponoć tylko 3. Znaleźliśmy tylko jeden, w rozsypce.....
Mieliśmy jechać na Mielec przez Podleszany, kładkę na Wisłoce i Stary Mielec, ale zostało nam tylko 25 minut, ponieważ umówiliśmy się z Edziem. Między czasie zadzwonił Krzysiek, że chce z nami jechać, więc jedziemy prosto na most. Z Edziem i Krzyśkiem umówiliśmy się pod samolotem.
Wyjeżdżając z parku dworskiego zauważyłem, że GPS się zwiesił, hmm.... Trzeba było wyciągnąć baterię i rejestrować trasę od nowa. Spotkaliśmy sie z chłopakami i odwieczne pytanie: "GDZIE JEDZIEMY??" Paula już od kilku dni mnie prosiła, żebyśmy jechali na Gawłuszowice do starego, drewnianego kościółka, więc odpowiedź była jednoznaczna.
Kościółek jest zabytkowy, pochodzi bodajże z 1677r. Cały drewniany, oprócz dzwonnicy, która to jest murowana. Stara, drewniana została zniszczona uderzeniem pioruna. Przy kościółku znajduje się kapliczka, oraz krzyż postawiony w rocznicę 300'lecia budowy kościoła.
W Gawłuszowicach jeszcze idziemy do sklepu, bo chłopaków zasuszyło. Nie chce się wracać to samą drogą, więc jedziemy "w stronę zachodzącego słońca" na most na Wisłoce i wracamy drugą stroną.
Zimno już się robi, a ja w krótkich gaciach. Paula wyprała mi długie spodnie rowerkowe i są mokre. Hmmmm, przejeżdżamy obok naszego domu, to wstąpiliśmy na chwilę. Edek chciał zobaczyć jak nasza sunia urosła, a i jeszcze skorzystaliśmy z WCeta ;). Ubrałem sweterek, chłopaki napili się herbatki i jedziemy na Mielec, oni do domów, a my do sklepu, bo lodówka pusta ;). Już sami z Paulą, w Mielcu. Hmmmm..... Czujemy jakiś nie dosyt, więc pojeździliśmy jeszcze po Mielcu. Przez Starówką, Plac AK, na strefę i do delikatesów.
Przyjechaliśmy do domu, a nasza kochana sunia Rithusia (tak jak nick "mamusi" na BS ;)) w najlepsze rozłożona na naszej kanapie i jeszcze dumnie pomrukuje..... :)
Mapki wrzucam dwie Mapki. Najpierw zapomniałem włączyć rejestrację trasy i zrobiłem to dopiero po 1,7km , później mi się GPS zawiesił. Musiałem go wyłączyć i od nowa rejestrować trasę, więc wrzucam 2 mapki. Koniec pierwszej Dworek Oborskich i początek drugiej też Dworek Oborskich.